Dziewiąte urodziny Eskado!

Niedawno – bo 27 stycznia – świętowaliśmy ósme urodziny Guapy, dziś natomiast mamy inne święto, urodziny obchodzi bowiem prawdziwy „Gość” – tym kimś jest Eskado, mrówkojad z poznańskiego Nowego Zoo!

Nasze ulubione zdjęcie poznańskich mrówkojadów – Eskado jak zwykle śpi, a Guapa próbuje go obudzić 🙂

Czytaj dalej

Kupę lat, proszę Słonia – a dokładniej 58!

Była najbardziej znanym poznańskim słoniem i choć w ostatnich latach Ninio zyskał niezwykłą sławę, i tak nie wiadomo, czy kiedykolwiek jej dorówna. Przybyła do Poznania ponad pół wieku temu i od razu stała się jedną z bardziej znanych mieszkanek polskich ogrodów zoologicznych.
Kinga, bo o niej właśnie mowa, równo 58 lat temu – 7 września 1955 roku – przyjechała do poznańskiego zoo!

Słonica Kinga - zdjęcie na podstawie tablicy w Starym ZOO w Poznaniu

Słonica Kinga – zdjęcie na podstawie tablicy w Starym Zoo w Poznaniu

Czytaj dalej

Znów święto! Dziś Eskado, poznański mrówkojad, kończy osiem lat!

Niedawno świętowaliśmy urodziny Guapy, dziś natomiast mamy inne święto, urodziny obchodzi bowiem prawdziwy „Gość” – tym kimś jest Eskado, mrówkojad z poznańskiego Nowego Zoo!

Nasze ulubione zdjęcie poznańskich mrówkojadów – Eskado jak zwykle śpi, a Guapa próbuje go obudzić 🙂

Czytaj dalej

Siódme urodziny Guapy!

Nie lada święto dziś w poznańskim Nowym Zoo – oto bowiem siódme urodziny obchodzi dziś samica mrówkojada olbrzymiego, Guapa!

Guapa

Czytaj dalej

Kosmici z wrocławskiego zoo – ponownie zaglądamy do mrówników!

Urody nie pozazdrościłby im chyba nikt, ale uroku mają w sobie więcej, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Większość zwiedzających ma problem z ich identyfikacją i wielu rodziców często bezradnie rozkłada ręce na pytanie dziecka – „Mamo, co to jest?”.
Zainteresować mógłby się nimi sam Fox Mulder, a mrówczym apetytem i długością języka ustępują tylko mrówkojadom olbrzymim, z którymi zresztą często są mylone…
O kim mowa? O mrównikach – które w Polsce można zobaczyć tylko we wrocławskim zoo!

Czytaj dalej

Kupę lat, proszę Słonia – a dokładniej 57…

Była najbardziej znanym poznańskim słoniem i choć w ostatnich latach Ninio zyskał niezwykłą sławę, i tak nie wiadomo, czy kiedykolwiek jej dorówna. Przybyła do Poznania ponad pół wieku temu i od razu stała się jedną z bardziej znanych mieszkanek polskich ogrodów zoologicznych.
Kinga, bo o niej właśnie mowa, niemal równo 57 lat temu – 7 września 1955 roku – przyjechała do poznańskiego zoo!

Słonica Kinga - zdjęcie na podstawie tablicy w Starym ZOO w Poznaniu

Słonica Kinga – zdjęcie na podstawie tablicy w Starym Zoo w Poznaniu

Czytaj dalej

Alfabet Mrówkojada – P jak Przepis magdeburski

Co mrówkojady jedzą w zoo – to pytanie, które trapi bardzo wiele osób, zastanawiają się nad nim szczególnie osoby zatrzymujące się przy wybiegach mrówkojadów w ogrodach zoologicznych. Ile to bowiem razy zdarzyło nam się słyszeć: „A co je mrówkojad w zoo? Mrówki mu dają?”
W dzisiejszym odcinku „Alfabetu Mrówkojada” postaramy się wyjaśnić tę palącą kwestię i zdradzimy tajemnicę przepisu magdeburskiego…

P – PRZEPIS MAGDEBURSKI

Czytaj dalej

Znów święto! Dziś Eskado, poznański mrówkojad, kończy siedem lat!

Niedawno świętowaliśmy urodziny Guapy, dziś natomiast mamy inne święto, urodziny obchodzi bowiem prawdziwy „Gość” – tym kimś jest Eskado, mrówkojad z poznańskiego Nowego Zoo!

Dawno temu w Magdeburgu

Eskado rodzi się 9 lutego 2005 roku w Magdeburgu i prawdopodobnie wygląda wtedy mniej więcej tak:

Mały mrówkojad wtulony w mamę (tu: poznańska Felice)

Przez jakiś czas, jak każdy mrówkojad, Eskado pewnie trzyma się na grzbiecie swojej mamy. Z czasem jednak dorasta i wiosną 2006 roku, kiedy ma rok i trzy miesiące, przyjeżdża do Poznania, aby zamieszkać tu na dłużej.

Prawdziwy Gość!

Eskado

Eskado to bałaganiarz, ale trzeba przyznać, że jest w swoim bałaganiarstwie niesamowicie rozczulający. Na przykład siusia do swojego legowiska zrobionego ze słomy, a ściany w swojej stajence maże łapami do tego stopnia, że wyglądają jak na poniższym obrazku:

Eskado czystością nie grzeszy...

Eskado jest też niesamowitym śpiochem – i wcale mu się nie dziwimy. Potrafi spać piętnaście godzin na dobę. Podczas każdej naszej wizyty u niego mrówkojad wyjątkowo sprzeciwiał się wstaniu z legowiska, jednak po dłuższej chwili często dawał za wygraną i budziła się.
Dawał nam tym mnóstwo radości i raczył tak wspaniałym przedstawieniem:

Eskado jest raczej ostrożnym samotnikiem. W odróżnieniu od Guapy, kiedy wychodzi na wybieg, woli trzymać się jednej ścieżki – jego ulubioną trasą spacerową jest okolica ogrodzenia przy stawie i to tam można go najczęściej zobaczyć.

Eskado na "spacerniaku"

Choć Eskado jest samotnikiem i stara się trzymać z daleka od innych, o tyle kiedy ktoś stanie mu na drodze, potrafi go przegonić z wybiegu. W ten właśnie sposób zaczepia tapiry i wikunie, kiedy te niespodziewanie zajdą mu drogę. Jednak Eskado jest niesamowicie łagodny i niekonfliktowy, nigdy nikogo nie zaatakował i nie zrobił krzywdy.

Dnia 28 wrzesnia 2009 roku Eskado doczekał się mrówkojadziego potomka, którym zajmuje się tylko mama maluszka, Guapa.

Eskado jest nieco mniejszy i jaśniejszy od swojej partnerki mieszkającej w sąsiedniej stajence, jego ubarwienie jest bardziej szare, podczas gdy Guapa „uderza” w bardziej brunatne tony. Nie potrafimy jednak powiedzieć, które z nich jest łądniejsze – Eskado to po prostu Gość!

Z okazji już siódmych urodzin Eskado mamy nadzieję, że naszemu kochanemu mrówkojadowi będzie żyło się dobrze i coraz lepiej. Niech mrówki znajdywane ukradkiem na wybiegu będą pyszne, niech częściej dostaje awokado, niech inne zwierzaki nie stają mu tak na drodze. Wszystkiego mrówkojadziego! 🙂

Mrówkojad Eskado na wybiegu - Nowe ZOO Poznań

Szóste urodziny Guapy!

Nie lada święto dziś w poznańskim Nowym Zoo – oto bowiem szóste urodziny obchodzi dziś samica mrówkojada olbrzymiego, Guapa!

Guapa

Guapa – z hiszpańskiego „ładna, piękna”, przyszła na świat równo sześć lat temu, 27 stycznia 2006 roku w Zoo w Zurychu i jest trzecim pod względem wieku (po Yuri i Eskado) mrówkojadem w polskich zoo.
Do poznańskiego Nowego Zoo przyjechała w październiku 2007, w wieku roku i dziewięciu miesięcy, aby stać się partnerką dla mieszkającego tam już wcześniej, starszego o rok, samca Eskado.
W dwa lata później doczekali się pierwszego potomka – 28 wrześnie Guapa została mamą małego mrówkojada!

Guapa - mama mrówkojad z małym na grzbiecie

Guapa, która mamą została po raz pierwszy (a przy okazji także pierwszą mrówkojadzią mamą w historii poznańskiego zoo), świetnie wywiązała się ze swoich obowiązków – od razu po porodzie zajęła się swoim dzieckiem, a niespełna dwa tygodnie temu pożegnała swoją córkę, Felice, która udała się do Niemiec, do ogrodu zoologicznego w Schwerin.

Pamiętacie jeszcze te przejażdżki Felice na Guapie?

Przed narodzeniem malucha, Guapa była dosyć nerwowa i zdarzało jej się zaczepiać opiekuna, a także być dosyć “wścibską” wobec innych ludzi – po porodzie jednak znacznie złagodniała, a do tego wyjątkowo się rozleniwiła – najchętniej cały dzień spędzałaby w swoim legowisku.
W przeciwieństwie do Eskado, jest bardzo porządna i nigdy nie siusia do swojego legowiska, nie zdarza jej się także “drapać ścian”, co z kolei bardzo lubi Eskado.
Guapa uwielbia kąpać się w basenie, który ma w swojej chatce i starannie szoruje się przy tym łapami. Przepada także za kąpielami w stawie, który znajduje się obok wybiegu Ameryki Południowej. W przeciwieństwie do Eskado, któremu zdarza się zaczepiać inne zwierzaki, Guapie nigdy się to nie zdarzało.
Guapa jest także trochę większa i ciemniejsza od Eskado i – jak sądzą niektórzy – trochę od niego ładniejsza.

Guapa

Redakcja Mrówkojada życzy szanownej jubilatce z okazji szóstych urodzin jak najwięcej pysznych mrówek, kolejnego mrówkojadziątka oraz nadejścia wiosny, aby wreszcie mogła swobodnie pobiegać po rozległej łące wybiegu Ameryki Południowej!

„Zoo w prezencie” – historii poznanskiego zoo w odcinkach część I

Działo się to dokładnie 140 lat temu, w roku 1871 roku – Poznań był wówczas stolicą nowoutworzonej prowincji poznańskiej, powstałej na bazie dawnego Wielkiego Księstwa Poznańskiego. W tym samym roku doszło do zjednoczenia Niemiec, co w znaczącym stopniu przyczyniło się do nasilenia germanizacji – jej skutki odczuwalne były w Poznaniu bardzo mocno (powstawały antypolskie organizacje  – np. Hakata – i działała komisja kolonizacyjna).
Poznań liczył w tym czasie około 60 tys. mieszkańców, był więc miastem stosunkowo niedużym – dla porównania Wrocław miał wtedy 208 tys. mieszkańców, a Lipsk ponad 100 tysięcy – ale odgrywającym bardzo ważną rolę, jako ośrodek komunikacyjny i kluczowa twierdza poligonalna Rzeszy – w Poznaniu w tym czasie trwały bowiem bardzo zaawansowane prace nad Twierdzą Poznań – wielkim systemem fortyfikacji miejskich, budowanych od początku XIX wieku.
W 1871 roku Poznań był już potężną twierdzą:

Poznań w 1871 roku (Plan der Stadtbefestigung von Posen 1871)

Granice miasta wyznaczał wówczas system obwarowań miejskich, w skład których wchodziły też bramy miejskie – jedną z nich była Brama Berlińska, będąca główną bramą prowadzącą na zachód. Znajdowała się ona na skrzyżowaniu obecnych ulic  Święty Marcin i Kościuszki. Odgrywała ona bardzo ważną rolę, przez nią bowiem wychodziły drogi na Berlin, Głogów i do dworca kolejowego na Jeżycach, który znajdował się jakiś kilometr za bramą.

Brama Berlińska od strony zachodniej (fotografia z końca XIXw., Wikipedia)

Ów dworzec był dworcem Kolei Stargardzko-Poznańskiej, z którego 10 sierpnia 1848 roku wyruszył pierwszy pociąg kolei żelaznej przez Krzyż do Szczecina i dalej do Berlina.

Dworzec kolejowy na Jeżycach, stan z 1863 roku (fot. Wikipedia)

Obszerne zabudowania dworca wzniesione były z tzw. muru pruskiego. Dworzec jeżycki był miejscem bardzo ruchliwym, a przy tym żyjącym swoim własnym rytmem – leżał za murami miasta, był więc od niego trochę oderwany.
Niezwykle istotnym miejscem była restauracja dworcowa, w ogrodzie której kwitło lokalne życie towarzyskie – w chwilach wolnych od zajęć spotykali się tam stali bywalcy restauracji – żeby pogawędzić przy kuflu piwa lub pograć w bardzo popularne wówczas kręgle. Smakosze piwa i miłośnicy gry w kręgle mieli swoje kółko kręglarskie, którego prezesem był właściciel restauracji dworcowej, dzięki czemu wesołe towarzystwo nie musiało się martwić o to, że komuś będzie przeszkadzać ich częsta tam obecność.
W pamiętnym roku 1871 prezes ów obchodził okrągłe, 50. urodziny, członkowie kółka kręglarskiego postanowili więc uczcić urodziny swojego prezesa, żeby odwdzięczyć się za wszelkie spotykające ich z jego strony przywileje, ale też żeby wyrazić swą do niego sympatię. Nie byliby jednak sobą, gdyby nie zrobili tego w jakiś zabawny sposób, wpadli więc na dość niecodzienny pomysł.
Pomysł, który miał przejść do historii…
Umówili się zatem, że każdy z nich ofiaruje jubilatowi jakieś zwierzę, które w ciągu trzech dni, poprzedzających urodziny prezesa, spotka na terenie miasta albo w jego najbliższej okolicy. Warunek był jeden – w grę nie wchodziły konie, woły, krowy i psy, w przeciwnym bowiem razie najpewniej właśnie tymi zwierzętami zostałby zasypany prezes.
Fundusze na zakup zwierząt wyasygnowano ze wspólnej kasy, podzielono po równo na każdego z członków kółka i… ruszono na łowy w miasto!

Łatwo sobie wyobrazić, jakież musiało być zdziwienia prezesa kółka kręglarskiego, gdy w dniu swoich urodzin, organizowanych – a jakże! – w ogródku dworcowej restauracji, zjawili się jego kompani, którzy przynieśli ze sobą „prezenty”.
W ten oto sposób jubilat otrzymał świnię, kozę, barana, kota, królika, wiewiórkę, gęś, kaczkę, kurę i pawia, a także tresowanego niedźwiedzia i małpkę, kupione od wędrownych Cyganów…
Prezes zdumiał się wielce, ale znał dobrze swoich kompanów, toteż zdziwienie jego szybko przeszło w refleksję nad tym, co zrobić z wielce oryginalnym, ale jednak dość kłopotliwym prezentem. Trzymanie całego przybytku we własnym domu nie wchodziło w grę, stąd prezes wpadł na pomysł, aby wszystkie te zwierzaki umieścić… w ogródku restauracyjnym, gdzie cieszyć się z ich obecności będzie mógł i on, i jego kompani, ale też wszyscy, którzy postanowią odwiedzić jego restaurację!
Pomysł zdawał się być wyborny, toteż prezes szybko zabrał się za jego realizację. Dzierżawcami ogródka było Stowarzyszenie Sedańczyków, do którego należała część z ofiarodawców, toteż formalności udało się załatwić bardzo szybko i cała ta dość przypadkowa menażeria trafiła do ogródka…

Menażeria restauracyjna, jak łatwo się domyślić, bardzo szybko się powiększała – cieszyła się ona bowiem ogromną popularnością obywateli poznańskich, którzy nie tylko chętnie ją odwiedzali podczas „wycieczek za miasto” i przy okazji pobytu na dworcu kolejowym, ale też bardzo chętnie wzbogacali ją o nowych mieszkańców – a to ktoś przyniósł królika, ktoś inny gęś…
Stowarzyszenie Sedańczyków na wniosek swojego prezesa powzięło więc uchwałę:

 ażeby zwierzęta te eksponowano stale w ogrodzie, nie tylko dla rozrywki, lecz i dla pouczania oglądających je i ażeby ta, na razie skromna kolekcja, stała się zaczątkiem przyszłego zbioru zoologicznego.

Uchwała ta jednoznacznie określała, jaką rolę miały pełnić owe zwierzęta (gośćmi menażerii były bowiem coraz częściej dzieci!), co ważne jednak, wyznaczała także perspektywy rozwojowe menażerii, stąd też rok 1871 uważa się za początek istnienia poznańskiego Ogrodu Zoologicznego.
Powołano zarząd, w skład którego weszło także kilku wpływowych obywateli miasta, wykonano odpowiednie pomieszczenia dla zwierząt. Ich zakup sfinansowano z dobrowolnych datków, których w pierwszych miesiącach funkcjonowania menażerii było tyle, że starczały też na wyżywienie dla zwierząt.
Zima 1871/1872 przyniosła znaczne zwiększenie wydatków, te jednak w całości pokrył radca miejski, niejaki Mendel Cohn.
Ważnym momentem dla restauracyjnej menażerii był wiosna 1872 roku, kiedy to w Poznaniu urządzono wystawę rzemiosła, pierwszą tego typu w mieście. Wystawa ta cieszyła się ogromną popularnością i w pośredni sposób przyczyniła się też do ogromnej frekwencji w zwierzyńcu – organizatorzy wystawy nie zadbali bowiem o odpowiednie zaplecze gastronomiczno-rozrywkowe, wobec czego zwiedzający korzystali tłumnie ze znajdującej się nieopodal wystawy (która odbywała się na Jeżycach) dworcowej restauracji…
Jeszcze w 1872 roku zdecydowano się wprowadzić niewielkie opłaty za wstęp do stale rozrastającej się menażerii, dzięki czemu nie było problemów z jej utrzymaniem, poznaniacy zaś płacili bardzo chętnie, menażeria cieszyła się bowiem dużą sympatią, była też jedynym tego typu miejscem w całym mieście! Na rzecz zwierzyńca stale też wpływały dobrowolne opłaty od obywateli miasta, którzy nie szczędzili nań grosza – menażeria mogła się więc spokojnie rozwijać.
Kłopoty finansowe zaczęły się dopiero w 1873 roku – wpływy utrzymywały się na stałym poziomie, rozrastający się zwierzyniec wymagał jednak coraz to większych nakładów, dlatego też postanowiono utworzyć „Towarzystwo Akcyjne Ogród Zoologiczny”, ale to już inna historia…