Mrówkojady w Afrykarium, czyli relacji z wrocławskiego zoo część I

Od razu uprzedzamy: mrówkojadów we wrocławskim Afrykarium na pewno nie będzie, Mrówkojady jednak będą na pewno – i to nie raz!
Co prawda od naszej wizyty we wrocławskim zoo minął już ponad tydzień, a to w życiu tej placówki – szczególnie zaś wspomnianego Afrykarium! – cała epoka, nie możemy się jednak z Wami nie podzielić naszymi wrażeniami z kilku przechadzek po tym bezprecedensowym w historii nie tylko polskich ogrodów zoologicznych obiekcie. Jako że w ostatnich dniach na stronie pojawiły się już teksty o tym, kto zamieszka w Afrykarium i kiedy zostanie ono otwarte, dziś ograniczymy się jedynie do
naszych wrażeń z samego obiektu dosłownie w przededniu jego otwarcia i garści świeżutkich, a i tak nie do końca aktualnych już zdjęć. A jest co oglądać!

IMG_7513Od razu pragniemy też raz jeszcze serdecznie podziękować Panu Dyrektorowi Radosławowi Ratajszczakowi za zaproszenie do wrocławskiego zoo i wielokrotne po nim oprowadzenie, szczególnie zaś za niezwykle interesujące przechadzki po Afrykarium, które podczas naszego czterodniowego pobytu w zoo dosłownie z każdym dniem zmieniało się na naszych oczach.

(Wszystkie zdjęcia zostały zrobione między 28 a 31 lipca, dlatego też aktualny stan rzeczy na terenie Afrykarium może być już inny)

Jak szaleć, to z rozmachem!

Od ponad dwóch lat chyba żadne inne słowo w świecie polskich ogrodów zoologicznych nie wzbudza tylu emocji i nie elektryzuje licznego grona zainteresowanych tą tematyką. Afrykarium jest bowiem na krajowym podwórku inwestycją bezprecedensową, a i w skali światowej nie ma sobie zbyt wielu równych. Gdy w kwietniu 2012 roku gościliśmy przez kilka dni we wrocławskim zoo mogliśmy na własne oczy obserwować pierwsze prace nad kompleksem, który w ciągu następnych miesięcy miał całkowicie zmienić oblicze zoo, a którego otwarcie jest już kwestią nie lat czy miesięcy, a tygodni. Przyznajemy, że mieliśmy wówczas obawy, czy zakrojona na tak szeroką skalę inwestycja się powiedzie – czy ma sens, czy uda się ją wykonać zgodnie z założeniami (co w polskich ogrodach nie jest, niestety, zbyt powszechne) i czy powstanie zgodnie z terminem. Przyznajemy też, że śledzenie kolejnych etapów budowy cały czas trzymało nas w niepewności, a efekt końcowy wciąż pozostawał niewiadomą. Tymczasem ubiegłotygodniowa wizyta rozwiała sporą część naszych obaw, sam obiekt zaś – będący przecież jeszcze daleki od swojego ostatecznego kształtu – zrobił na nas ogromne wrażenie.
Nie popadając w przesadny hurraoptymizm śmiało można stwierdzić, że jest to obiekt, jakiego w Polsce nigdy nie było i zapewne długo nie będzie, a który zostawia w tyle wszystkie inne zoologiczne inwestycje, windując tym samym wrocławskie zoo na zupełnie inny poziom.
Tak to przynajmniej wygląda „na sucho” – jeszcze bez zwierząt, choć już z dużą ilością wody :). A ta jest przecież w Afrykarium najważniejsza!

Basen kotików „od spodu”. Jeszcze bez zwierząt, a i tak robi oszałamiające wrażenie!

Liczby, liczby, liczby

Dla wielu tym, co świadczy o rozmachu tej inwestycji są liczby, te zaś są naprawdę imponujące i tak naprawdę można je powtarzać do znudzenia.
A że na budowę Afrykarium zużyto łącznie 36000 metrów sześciennych betonu i 4800 ton stali. A że powierzchnia całej działki pod kompleks to 1,9 ha, a kubatura obiektu, mającego wymiary 166 m długości x 54 m szerokości wynosi aż 184 000 metrów sześciennych! Czyli bardzo, bardzo dużo. Wrażenie robi też masa wody, jaka będzie w obiegu obiektu – 15000 ton!

W podziemiach Afrykarium – patrzymy w lewo: 80 metrów do końca…

… patrzymy w prawo i kolejne 80 metrów. Ponoć używane będą rowery, żeby swobodnie przemieszczać się po całym obiekcie :).

To jednak „tylko” liczby, które na stronie pojawiały się już wielokrotnie i które tak naprawdę nie oddają tego, jak spektakularna jest to inwestycja i jakie wrażenie robi on podczas samego zwiedzania.

Bryła

A robi jeszcze zanim wejdziemy do środka – monumentalna bryła Afrykarium dominuje bowiem nad ogrodem, co ważne jednak, wcale go nie przytłacza. Nie ma więc na szczęście powtórki z poznańskiego Starego Zoo, w którym Pawilon Zmiennocieplnych zupełnie zaburzył zabytkową przestrzeń ogrodu.
Co ważne też, konstrukcja Afrykarium, a także zastosowane materiały i barwy sprawiają, że całość nadspodziewanie zgrabnie i naturalnie wkomponowała się w przestrzeń. Przynajmniej naszym zdaniem :).

Widok od strony głównego wejścia do zoo

Statek prezentuje się kapitalnie!

Hala główna

Afrykarium to nie tyle obiekt, co cały kompleks, który można rozpatrywać jako „zoo samo w sobie” (staruszek Kant byłby z nas dumny:)). Gdy oswoimy się już z ciemną (ale nie mroczną!) bryłą i przejdziemy przez główne wejście, naszym oczom ukaże się imponujących rozmiarów hol główny, będący punktem wyjścia do dalszego zwiedzania.

Hol główny

I widok na hol główny z innej strony

Rozsuwany dach – ewenement w skali krajowej

Morze Czerwone jak malowane!

Jeszcze efektowniej prezentują się pozostałe hale poziomu głównego obiektu: ekspozycja Nilu, gdzie głównymi gwiazdami będą hipopotamy:

W szczególności zaś Dżungla Kongo, w której naprawdę będzie można poczuć afrykański klimat!

Woda, woda wszędzie! – spojrzenie od wewnątrz

Afrykarium to jednak nie tyle hale i ściany, co baseny – wody wszak w całym obiekcie będzie najwięcej, bo też i ona jest kluczem do zrozumienia całości i zarazem hasłem wywoławczym kompleksu. Zwierzęta zamieszkujące w Afrykarium będzie można oglądać w wodzie na kilka sposobów – z góry i z dołu, od środka i od wewnątrz, z bliska i z daleka, a nawet – jak w przypadku rekinów – na kilka sposobów równocześnie!

Wielka rafa koralowa Morza Czerwonego – widok spod wody

Trzeba przyznać, że wygląda to świetnie – i to jeszcze bez zwierzaków!

Nie w każdym zbiorniku była już woda…

Choć w niektórych były już żywe istoty :).

A tu spojrzenie z góry – na zbiornik bez wody…

…i z wodą!

Wejście do Kanału Mozambickiego – to dopiero będzie obłęd!

Widok z wnętrza rury, która będzie w całości oblana wodą!

Porażających rozmiarów basen rekinów

Największe wrażenie robią jednak widziane od dołu – i z wnętrza obiektu! – zewnętrzne baseny dla pingwinów i uchatek.
Czegoś takiego w Polsce jeszcze nie było – i to nawet mocno okrojonej wersji!

Równie efektownie baseny te prezentują się z zewnątrz – choć to widok nieco bardziej konwencjonalny. Tyle, że przy takich rozmiarach również nie mający sobie równych w Polsce:

Basen pingwinów – widok od strony dzioba statku

I widok z drugiej strony – ujęcie panoramiczne na cały basen

Schody dla pingwinów – w tle brodzik dla osobników „uczących się pływać” :).

Przyznajemy – fascynują nas te schodki :).

Basen kotików

I widok z nieco innego ujęcia

Detale, wykończenia, pomysły…

Patrząc na Afrykarium i zachwycając się jego ogromem nie sposób też nie zauważyć, jak wiele pracy włożono w wykończenie poszczególnych elementów – zaczynając od malowideł i roślin naściennych:

przez dna basenów:

Impresjonizm pełną gębą 🙂

rozsiane po całym obiekcie „rekwizyty”:

po kapitalne pomysły na aranżację samych ekspozycji, ale tych w mniejszej skali – modelowym przykładem jest tu dla nas tunel mrówników:

Wejście do tunelu…

I tunel od środka – zdjęcie unikatowe, bo takiego widoku nikt już nigdy nie uświadczy 🙂

na wystroju i designie całości skończywszy:

Monumentalne logo Afrykarium na fasadzie obiektu – nam podoba się bardzo!

Technologia

Afrykarium to jednak nie tylko zwierzęta (o których jeszcze nie piszemy, bo podczas naszej wizyty w zoo ich tam jeszcze nie było), ekspozycje, woda i sam budynek, ale też w większości niewidoczne ukryte dla zwiedzających zaplecza i pomieszczenia technologiczne, w których znajduje się cała – niezwykle skomplikowana i niekiedy ogromna – aparatura odpowiedzialna za prawidłowe funkcjonowanie obiektu: wszelkiej maści filtry, instalacje, pompy i różne inne urządzenia, o których co prawda sporo się nasłuchaliśmy, ale których przeznaczenia i tak nie zdołaliśmy w pełni zapamiętać, dlatego też, żeby nie wprowadzać Was w błąd, po prostu je Wam pokażemy. Tym bardziej, że większości (nie wszystkich!) na co dzień obejrzeć nie będzie można, a prezentują się naprawdę okazale.
No i dla funkcjonowania Afrykarium są po prostu niezbędne!

Słowem końcowym – przynajmniej na razie…

Tak sobie myślimy, że skoro Afrykarium – jeszcze nie w pełni ukończone, jeszcze bez jakichkolwiek zwierząt (pingwiny i kotiki pojawiły się już po naszym wyjeździe) i bez wypełnionych wodą wszystkich zbiorników zrobiło na nas takie wrażenie, to co to będzie, gdy rzecz zostanie już skończona?
Nie popadamy jednak w przesadny hurraoptymizm, bo dopiero czas pokaże, czy wszystko uda się zrealizować jak należy, czy gotowy obiekt będzie tak atrakcyjny, jak się na to zanosi i czy wszystkie zwierzaki będą się w nim czuły odpowiednio dobrze. Póki co nie mamy powodów, by w to nie wierzyć i z niecierpliwością oczekujemy na oficjalne otwarcie zamieszkanego już obiektu.
To z pewnością będzie najważniejsze zoologiczne wydarzenie ostatnich lat :).

3 comments on “Mrówkojady w Afrykarium, czyli relacji z wrocławskiego zoo część I

Dodaj odpowiedź do Mrówkojad Anuluj pisanie odpowiedzi