Płaskorzeźba głowy Roberta Jaeckla, z poświęconego jego pamięci pomnika. Zdjęcie wykonano w roku 1973, kiedy miękki kamień cokołu był już silnie zwietrzały (fot. Z. Pniewski)

Dziś 115. rocznica śmierci Roberta Jaeckla, jednego z pierwszych dyrektorów poznańskiego zoo

Dziś mija 115. rocznica śmierci Roberta Jaeckla – niemieckiego dyrektora Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu w latach 1883 – 1907.
Robert Jaeckel (1851-1907) pełnił także funkcję radcy miejskiego oraz skarbnika, a potem przewodniczącego  Stowarzyszenia “Ogród Zoologiczny”.
W czasie swego urzędowania na stanowisku dyrektora zoo dokonał ogromnej rozbudowy ogrodu – powstała m.in. słoniarnia, małpiarnia, pomieszczenia dla małych drapieżników i grota z alpinarium. Choć nie był – jak podaje wiele źródeł – pierwszym dyrektorem poznańskiego zoo, uznaje się go za właściwego organizatora ogrodu, który za czasów Jaeckla przechodził okres prawdziwego rozkwitu.

Jaeckel został wybrany do zarządu zoo w 1881 roku – uzyskał wówczas poparcie Stanisława Zielińskiego, pierwszego dyrektora poznańskiego zwierzyńca. Pochodzący z zamożnej kupieckiej rodziny Jaeckel, pełniący wówczas również funkcję radcy miejskiego, był osobą tyleż energiczną, co ambitną, dlatego szybko zaczął dążyć do objęcia pełnego kierownictwa zoo. Takie działania napotkały rzecz jasna opór innych członków Zarządu. Konflikt Jaeckla z Zarządem narastał coraz bardziej, dlatego w grudniu 1892 roku wystosował on odezwę do poznańskiego społeczeństwa, której rezultatem było zorganizowanie w kwietniu 1893 roku wielkiego, publicznego zgromadzenia, na którym Jaeckel zażądał wyłączności w kierowaniu Zarządem. Bezkompromisowa postawa dotychczasowego skarbnika Zarządu co prawda podzieliła społeczeństwo, ale przyniosła mu upragniony cel.
Jeszcze w tym samym roku Jaeckel, nazywany przez swoich przeciwników dyktatorem, utworzył nową Radę Nadzorczą, która – choć składała się w większości z członków poprzedniej – pełniła jedynie funkcję reprezentacyjną. Opór wobec Jaeckla błyskawicznie jednak malał, ponieważ jego początkowi przeciwnicy szybko zauważyli, że całą władzę wykorzystuje dla dobra prowadzonej przez siebie placówki. Doceniano niesamowitą energię oraz zupełną bezinteresowność jego działań, a na efekty nie trzeba było długo czekać – zoo rozwijało się błyskawicznie.
Już w 1886 roku decyzją Jaeckla wykupiono od Kolei Państwowej stare budynki dworca i i restauracji, dzięki czemu zoo znacznie powiększyło swój teren – właściwie do obecnych rozmiarów. W kolejnych latach rozwijano parkową przestrzeń ogrodu, urządzono staw, wzniesiono szereg pawilonów – powstały m.in. małpiarnia, słoniarnia, pomieszczenie dla jeleni, pawilon małych i dużych drapieżników, klatki dla wilków, pomieszczenie dla strusi oraz domek dla lwów morskich.

Dekoracyjny staw w centralnej cześci zoo, 1910 (, za: „Ogród Zoologiczny w Poznaniu. Dzieje i perspektywy rozwoju”)

Jednak największą inwestycją Jaeckla było alpinarium i ogromna woliera ze skałami – tzw. stara grota. Obiekt ukończono w 1906 roku – kosztował zawrotną jak na owe czasy sumę 150 tysięcy marek, a budowano go dwa lata.

Alpinarium za czasów Jaeckla (rys. S. Mrowiński, za: „Ogród Zoologiczny w Poznaniu. Dzieje i perspektywy rozwoju”)

Uroczystość otwarcia alpinarium i groty, zaplanowana na 14 kwietnia 1906 roku, została odwołana ze względu na ciężką chorobę Jaeckla. Pogarszający się stan zdrowia zmusił go wreszcie w połowie roku do wycofania się z czynnej pracy.
Robert Jaeckel zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 13 maja 1907 roku, w wieku zaledwie 56 lat.
Jego śmierć odbiła się bardzo szerokim echem w całym mieście, a cała ówczesna poznańska prasa – tak polska, jak i niemiecka, poświęciła temu wydarzeniu mnóstwo miejsca.
Wyjątkowo wówczas popularny tygodnik „Praca” w dniu 26 maja zamieścił bardzo obszerny nekrolog o wymownym tytule „Zgon szlachetnego Niemca”:

Radca miejski Robert Jaeckel umarł w Poznaniu dnia 13 bm. po długiej i ciężkiej chorobie w 56-roku życia. Nieboszczyk znany był w szerszych kołach tak jako przywódca wolnomyślnego stronnictwa opozycyjnego w radzie miejskiej, jak też w sejmie pruskim jako poseł m. Poznania i obu powiatów poznańskich wschodniego i zachodniego. W sprawach polskich nie raz głos zabierał i w Berlinie i tutaj w Poznaniu na ratuszu.
Zmarły nie tylko kierował się zasadami sprawiedliwości, ale nawet nie wahał się jako Niemiec wobec czeredy hakatystycznej wyrazić odmienne zdanie i bronić Polaków z uznania godną uwagą. Nieboszczyk położył i niepomierne zasługi około m. Poznania jako założyciel i długoletni kierownik Ogrodu Zoologicznego. Śmiało powiedzieć można, że tylko jego wpływ osobisty zapobiegł rozpanoszeniu się w instytucji tej prądów hakatystycznych. Uprzejmy w pożyciu osobistym zyskał sobie w społeczeństwie poznańskim bez różnicy narodowości i wyznania wielu przyjaciół, którzy szczerze nad stratą jego ubolewać będą. „Szlachetnemu Przyjacielowi Polaków” – brzmiał napis na jednym z licznie złożonych wieńców u stóp zwłok znanego współobywatela Niemca. (…) Urna z popiołami nie będzie ustawiona w Ogrodzie Zoologicznym, jak sobie tego pierwotnie nieboszczyk życzył, ale pochowają ją razem w grobowcu rodzinnym. W czwartek odbył się wieczór żałobny w Ogrodzie Zoologicznym przy bardzo licznym udziale publiczności.
Utworzył się komitet, który postara się o wystawienie nieboszczykowi pomnika.
Cześć pamięci szlachetnego i zacnego Niemca!

Nic więc dziwnego, że pogrzeb Jaeckla stał się potężną manifestacją żałobną, w której tłumnie wzięli udział mieszkańcy Poznania.
Jaeckel zapisał w testamencie swojej ukochanej placówce 100 tysięcy marek, a dalsze 20 tysięcy marek przeznaczył na wkład do kasy zapomogowej dla potrzebujących pomocy materialnej pracowników zoo.
Już za życia jego działalność cieszyła się powszechnym uznaniem, a po śmierci na długie lata Jaeckl stał się postacią wręcz legendarną, a lata jego kierowania poznańską placówką uznawano za „złoty wiek” zoo.
O tym, że w stwierdzeniu tym nie ma zbyt wiele przesady, najlepiej świadczy fakt, iż w chwili śmierci Jaeckla zoo zamieszkiwało około 900 zwierząt w przeszło 400 gatunkach, a roczna frekwencja wynosiła około 250 tysięcy osób – podczas gdy Poznań miał wówczas jedynie około 100 tysięcy mieszkańców!
Ogród pełnił też nie tylko funkcję rozrywkową (cały czas odbywały się na jego terenie rozmaite imprezy, koncerty, wystawy), ale też dydaktyczną i edukacyjną – w samym tylko 1906 roku bezpłatnie odwiedziło go 18 tysięcy uczniów szkół z całej Wielkopolski. Było to wówczas jedno z najbardziej żywotnych zoo w tej części Europy i osiągnęło wówczas szczyt swoich możliwości, mocno ograniczonych niewielką przecież powierzchnią.
Po śmierci Jaeckla ogród powoli zaczął popadać w przeciętność i z czasem stał się kolejnym prowincjonalnym zoo, które nigdy już nie dogoniło europejskiej czołówki…

Co ciekawe, Robert Jaeckel nie miał przyrodniczego wykształcenia, toteż nie zawsze orientował się w potrzebach zwierząt – zarówno żywieniowych, jak i bytowych. Niejednokrotnie stawiano mu zarzuty, iż wznoszone przez niego pomieszczenia dla zwierząt są zbyt małe i ciasne – co szczególnie uderza gdy patrzymy na nie z dzisiejszej perspektywy. Jaeckel odpierał ataki twierdząc, że uwarunkowane jest to małą powierzchnią zoo, która nie pozwalała na budowanie większych obiektów, oraz brakiem funduszy, choć marzyło mu się zrobienie czegoś na kształt zoo Hagenbecka w Hamburgu.
Wiadomości o potrzebach zwierząt czerpał więc Jaeckl z Życia zwierząt Brehma – najważniejszego dzieła przyrodniczego tamtych czasów, poza tym opierał się na swojej wieloletniej praktyce oraz… zdrowym rozsądku, który – jak twierdził – ważniejszy był nieraz od fachowej wiedzy…

Trzy lata po śmierci Jaeckla – 18 maja 1910 roku – nastąpiło uroczyste odsłonięcie jego pomnika, który do dziś oglądać można w poznańskim Starym Zoo:

Pomnik upamiętniający Roberta Jaeckla dłuta wybitnego rzeźbiarza berlińskiego A. Gaula, odsłonięty w roku 1910

Płaskorzeźba głowy Roberta Jaeckla, z poświęconego jego pamięci pomnika. Zdjęcie wykonano w roku 1973, kiedy miękki kamień cokołu był już silnie zwietrzały (fot. Z. Pniewski)

Płaskorzeźba głowy Roberta Jaeckla, z poświęconego jego pamięci pomnika. Zdjęcie wykonano w roku 1973, kiedy miękki kamień cokołu był już silnie zwietrzały (fot. Z. Pniewski)

Dodaj komentarz