Wtorek w ZOO, czwartek w ZOO – jeszcze trochę, a przyjdzie nam spakować namiot i rozbić się gdzieś przy wybiegu Ameryki Południowej. Cóż jednak począć, gdy pogoda piękna, rowery same wyprowadzają się z piwnicy a sezon w pełni? Korzystając zatem z ostatnich nieskrępowanych chwil i czasowych możliwości, wsiadamy na rowery i pędzimy do Nowego ZOO.
Dziś – inaczej niż ostatnio – z samego rana, tuż po otwarciu ZOO, zanim jeszcze pojawią się tłumy wycieczkowiczów. Cisza i spokój – czyli to co zwierzaki lubią najbardziej!
Wybieramy dojazd „wariantem maltańskim” – 4,7 km z piwnicy pod bramę ZOO, 90% trasy wiedzie ścieżką rowerową – nic, tylko się cieszyć :).
Gdy docieramy do ZOO, jesteśmy chyba jednymi z pierwszych gości. Niektóre zwierzaki jeszcze śpią:
Inne – jak choćby mieszkańcy Pawilonu Zwierząt Nocnych – dopiero się budzą. Musimy poczekać, zanim będziemy mogli wejść do środka, Pawilon jest bowiem czynny dopiero od 10.00. Wtedy to też oświetlenie we wnętrzu zmieniane jest z dziennego na nocne – i dla ciemnolubnych mieszkańców tego niezwykłego miejsca zapada noc, czyli okres aktywności. Na efekty nie trzeba długo czekać – jak na zawołanie pojawia się chmara tenreków zwyczajnych, które akurat mają porę śniadaniową.
A na śniadanie – same przysmaki: larwy, pędraki – Pumba byłby zachwycony…
My natomiast mamy po raz pierwszy możliwość przyjrzenia się całej – dziewięciotenrekowej – gromadce.
Maluchy mają już sześć tygodni i są w świetnej formie – eksplorują cały wybieg, zaczepiają galago małouchego, wchodzą na gałęzie, gromadnie atakują drzwi do przejścia hodowlanego, ganiają po całym wybiegu, a na podawane im pędraki śniadaniowe rzucają się z łapczywością wygłodniałego tygrysa. Nie trzymają się też już tak kurczowo rodziców – są dużo bardziej samodzielne.
Ni to mały dzik, ni to mały tapir – absolutne cudaki.
Miejsca nie ustępują im rodzice – mniejsza i ciemniejsza samica oraz biało-kremowy i znacznie od samicy większy samiec, poruszający się z gracją półtonowego ostronosa skrzyżowanego z pancernikiem kulowatym. Mocno mu się ostatnio przytyło :).
Pani Tenrekowa ostatnio zaczęła kopać norki i mimo rosnącej niezależności swoich pociech, cały czas ma je na oku.
Tenreki zwyczajne oprócz poznańskiego Pawilonu Zwierząt Nocnych zobaczyć można jeszcze w Pawilonie Madagaskaru we wrocławskim ZOO.
My tymczasem ruszamy dalej. W basenie fok pospolitych pojawiła się woda – jest znacznie lepiej, niż ostatnio, ale dna i tak nie widać. To jednak chyba kwestia samego podłoża, mocno już „zużytego”…
Woda nie pojawiła się z kolei w basenie wydr, gdyż ten wymaga jeszcze drobnej konserwacji. Wydry pojawią się na swoim wybiegu już niebawem. Tymczasem na sąsiednim wybiegu mieliśmy możliwość zaobserwować bardzo ciekawą sytuację – czyszczenie nosorożców:
Wróćmy jednak na chwilę w okolice Pawilonu Zwierząt Nocnych – tu bowiem w dawnej wolierze wari rudych pojawiły się wreszcie, przeniesione ze Starego ZOO, lwiatki złotogłowe.
Ruszamy dalej – w stronę słoniarni. Między wybiegiem Ameryki Południowej a ogrodzonym stawem, na brzegu którego spacerują bociany białe i żurawie, możemy zobaczyć rosnący powoli przystanek kolejki. Już nie fundamenty, ale wciąż TYLKO rusztowanie:
Niemal identyczny jest stan przystanku przy wybiegu nosorożców:
Na razie nie wygląda to może zbyt efektownie, ale efekt końcowy zapowiada się ciekawie.
Na wybiegu Ameryki Południowej
Tymczasem na wybiegu Ameryki Południowej spory ruch – bernikle kanadyjskie, kapibary, wikunie
a pod drzewem – wypoczywający tapir anta – Gwizdek.
Błogi wypoczynek kończy się, gdy nadchodzi pora śniadania – czyli to, co tapiry lubią najbardziej. Oczywiście poza kąpielą w stawie! Problem w tym, że na przepyszną zieleninę w paśniku znajdują się jeszcze inni chętni:
Głodny tapir ma jednak więcej argumentów w dyskusji przy paśniku, niż głodna wikunia, dlatego już po chwili mamy przyjemność przekonać się, że „jedzący tapir, to szczęśliwy tapir”.
Gigantyczne ilości świeżego zielska błyskawicznie znikają w tapirzej paszczy – miałby niezłą wyżerkę na działce, a i w pielęgnacji chwastów mógłby pomóc :).
Mrówkojadów na głównym wybiegu jak zwykle w ostatnim czasie nie ma, dla nas to jednak nic straconego – ale o tym jutro!
Inni zwiedzający jednak nie dają się zbić z tropu – już nieważne, że kilka kolejnych osób usilnie nazywało wikunie lamami („Co to za zwierzę, mamo? – Na pewno lama, synku”), a pozostali niczego nie podejrzewającego tapira Gwizdka chrzciła mianem mrówkojada – to już norma. Wszystkich przebił jednak jeden pan, który znalazł świetne wytłumaczenie, dlaczego ów tapir Gwizdek miałby być mrówkojadem:
– Co to za zwierzę, tato?
– Mrówkojad!
– Mrówkojad? Ale mrówkojad ma dłuższy pysk!
– No to widać ten jest jeszcze młody. Jak dorośnie, to mu pysk urośnie…
Że też sami na to wcześniej nie wpadliśmy…
Sprawa słonia
Godzinę później…
Ruszamy dalej: na horyzoncie – słoniarnia! A w niej inaczej niż ostatnio, aż cztery słonie!
Tymczasem na wybiegu zewnętrznym sam jeden Ninio. Cała piątka połączona razem nie zostanie najpewniej nigdy. Ninio dołączy do czwórki samic zapewne dopiero po wyjeździe małego Yzicka, ale termin tego wydarzenia nie jest jeszcze znany. Docelowo bowiem to Ninio ma utworzyć stado z trzema poznańskimi słonicami.
W planach jest także przyjazd w najbliższym czasie dwóch młodych samic, ale i tu termin nie jest jasno określony. Póki co mamy więc możliwość podziwiania równocześnie czterech słoni (a w sumie aż pięciu) – to i tak rekordowy skład w Polsce.
Małe otocjony
Sporą niespodziankę sprawiają nam dwa młode otocjony, które urodziły się 25 maja. Mają już 11 tygodni i mocno podrosły – jeszcze trochę, a osiągną wzrost swoich rodziców.
Mimo, że nie są już takimi rozkosznymi maluchami, przypominającymi pluszowe zabawki, nadal trzymają się blisko rodziców. Nie straciły też nic ze swojego uroku i specyficznego wdzięku. No i uszy mają coraz większe!
Pielęgnacja po abisyńsku, czyli jak Generał dba o Nożyczki
W końcu docieramy do jednych z naszych ulubionych ptasiorów w Nowym ZOO – niezwykłej pary dzioborożców (dzioborogów) abisyńskich – dostojnego samca o imieniu Generał oraz niezwykłej samicy o wiele mówiącym imieniu – Nożyczki.
Generał jest niezwykle troskliwym i oddanym partnerem i bardzo dba o swoją pokrzywdzoną przez los małżonkę. Zresztą jej krzywy dziób – tragedia w przypadku dzioborożców (jest on niezbędny przy wychowywaniu potomstwa) – to nie jedyny problem pary dzioborożców – co widać choćby na powyższym zdjęciu – niepełnosprawny jest także Generał. Ma poważnie uszkodzone lewe skrzydło.
Oba dzioborożce bardzo o siebie dbają, nie zważając przy tym na swoje ułomności. Dziś np. mieliśmy możliwość przyjrzeć się specyficznym zabiegom pielęgnacyjnym, podczas których najważniejszym narzędziem był dziób Generała.
Po toalecie oba ptaki urządziły sobie specyficzną przechadzkę – szybkim, niemal sprinterskim tempem, przebiegają po ścianie ogrodzenia wybiegu, tuż przy samym płocie. Widok przedni, zwłaszcza na samym końcu, gdy zeskakują z betonowej ściany na trawę…
A na sam koniec jak zwykle mamy dla Was ankietę – kto Waszym zdaniem zasłużył na tytuł bohatera dnia? Ostatnie starcie – pomiędzy słoniami, wari rudymi i marabutami wygrały te ostatnie, a jak będzie dziś?