Listopad w Nowym Zoo – fotorelacja

Równo miesiąc od naszej ostatniej wyprawy do poznańskiego Nowego Zoo (o której możecie przeczytać tutaj i tutaj), w ostatnią sobotę ponownie mieliśmy przyjemność odwiedzić „nasze” zoo.
Wyprawa udała się wyśmienicie – była piękna, jesienna pogoda (chyba ostatni taki dzień tego roku), mieliśmy przednie towarzystwo (pozdrowienia dla Wojtka i braci!), a do tego w zoo czekało na nas kilka niespodzianek.
Jeśli zatem jesteście ciekawi, kto został nowym mieszkańcem zoo, jak się miewa słynny kucyk Boguś, jak odmarzają flamingi i kto zakopał się w liściach – to zapraszamy do lektury!

Listopad w Nowym Zoo

DROGA DO ZOO WCIĄŻ TRUDNA…

Do Poznania przyjeżdżamy już w czwartek wieczorem, dlatego też do zoo nie musimy jechać wprost z dworca PKP, wyruszamy bowiem spokojnie w sobotni poranek z naszej miejskiej bazy wypadowej. Przedzieramy się przez rozkopane i zakorkowane miasto i docieramy na przystanek Krańcowa.
Z przystanku Krańcowa do bramy Nowego Zoo mamy jeszcze równo półtora kilometra, czyli całkiem solidny spacer, ale innego wyjścia nie ma – Maltanka już nie kursuje, podobnie jak autobus linii „Z”, a autobus nr 57 kursujący z Krańcowej do zoo między 7.46 a 14.06 nie ma… ani jednego kursu!
Poza tym w związku z budową trasy dojazdowej do Term Maltańskich cała ul. Krańcowa, aż do bramy wejściowej do Nowego Zoo jest jednym wielkim placem (ulicą) budowy, choć przyznać trzeba, że od naszej październikowej wyprawy sytuacja trochę się poprawiła i na dużym odcinku ulicy jest już położony chodnik.

Początek ul. Krańcowej

Ul. Krańcowa w budowie - do zoo jeszcze 1300 metrów...

Do zoo jednak docieramy bez większych problemów, choć nadal uważamy, że taki stan rzeczy fatalnie wpływa na frekwencję w zoo – jesień na pewno nie będzie należeć do Poznania…

Tłumów przy kasie nie ma, za to nad wejściem pojawiła się dziwna konstrukcja...

JAK FOKA W WODZIE…

Za 40 zł (w Poznaniu nie ma niestety zimowej promocji biletowej, która byłaby dużo bardziej zasadna, niż we Wrocławiu!) dostajemy w kasie dwa paragony (nadal nie możemy odżałować biletów), starą broszurkę z planem zoo i – ruszamy na zwiedzanie!
Wciąż nie działa automat z moneciakami (całe szczęście…), pozamykane są też wszystkie sklepiki – jeśli więc ktoś nie przygotował się wcześniej, czeka go zwiedzanie na głodnego, ale, jak wiadomo, w Poznaniu jesienią i zimą się nie je.
Przynajmniej w zoo.
Na szczęście jest ciepło i słonecznie, więc nie marudzimy.
Dziecięce zoo i Pawilon Zwierząt Nocnych zostawiamy sobie na koniec zwiedzania, a naszą wędrówkę zaczynamy od basenu fok – te pływają sobie w najlepsze:

Foka w swoim żywiole!

Sporo dzieje się też na wybiegach przylegających do Pawilonu Zwierząt Nocnych. Choć lemurów alaotrańskich i lemurów czerwonobrzuchych (przypominamy – te doczekały się tej jesieni przychówku!) nie udaje nam się wypatrzeć, to na wybiegu piesków preriowych całkiem spore poruszenie!, które okazuje się być efektem działania tylko jednego – a nie, jak początkowo przypuszczaliśmy – dwóch piesków preriowych…

Ktoś tu nie śpi...

Można by sądzić, że piesek już dawno powinien iść spać na zimę, widać jednak, że zamierza wykorzystać ostatnie ciepłe dni i ani myśli zakopywać się w swojej norce…

Piesek głośno "poszczekiwał" ze szczytu pieńka

Jedynego pieska, który pozostał w zoo, przyłapaliśmy na głośnym poszczekiwaniu, po tym, jak popisywał się niezwykłymi umiejętnościami akrobatycznymi podczas wdrapywania się na pieniek:
Zdolna bestia, nie ma co!

Na sąsiednim wybiegu zajmowanym przez surykatki nie zamiast „właściwych” lokatorów natrafiamy natomiast na… piękną sikorkę bogatkę:

To ci dopiero miejscówka...

Na kolejnych wybiegach w najlepsze szaleją koszatniczki i lwiatki złotogłowe, pusto natomiast w wolierze zajmowanej przez lemury wari, która swego czasu była jednym z najefektowniejszych miejsc w całym zoo!

Tak było wiosną...

Od czasu bowiem, gdy w kwietniu do jednego z francuskich ogrodów zoologicznych wyjechały trzy młode lemury – urodzeni 22 marca 2010 roku bracia Filip, Rysiek i Wiedźmin, a nieco później padł dorosły samiec, ojciec trojaczków, w zoo pozostała jedynie ich matka, samica Jessy. Jessy rzadko pojawiała się na wybiegu i większość czasu spędzała na zapleczu, co gorsza zaczęła wpadać w coraz gorszy nastrój. Zoo szukało więc dla niej nowego partnera, którego po kilku miesiącach udało znaleźć się w Danii. Samczyk o imieniu Kamillo przyjechał do Poznania kilka dni temu i na razie przebywa na zapleczu, gdzie jest również Jessy, oba lemury są jednak w osobnych klatkach, samczyk musi bowiem przejść kwarantannę i oswoić się z otoczeniem. Oba zwierzaki jednak mają ze sobą kontakt i widać, że są sobą zainteresowane.
Choć oba lemury są w sile wieku, niestety nie doczekają się wspólnego potomstwa, nie jest to bowiem para rozrodcza.

FLAMINGI: ZLODOWACENIE

Co innego mieszkająca kilkadziesiąt metrów dalej w ogromnej wolierze po bielikach i bielikach olbrzymich para orłosępów brodatych – Arturo i Carmela.

Wielka woliera

Choć Arturo to w pełni już dojrzały, okazały samiec, to na jego związek z Carmelą trzeba jeszcze będzie trochę poczekać – samica nie ma bowiem jeszcze trzech lat i nie osiągnęła dojrzałości płciowej, a dopiero wówczas będzie interesująca dla samca…
Póki co więc Carmela przesiaduje na skałach na tyłach woliery:

Carmela - jak każdy młody orłosęp, ma jeszcze ciemne upierzenie

Mamy jednak wrażenie, że przez ostatni miesiąc jakby nieco wyjaśniała...

 Tymczasem Arturo, jak gdyby nigdy nic, przesiaduje na jednej z przednich gałęzi, dzięki czemu doskonale można go obserwować.

Tuż obok woliery orłosępów spotykamy natomiast „lokatora bez meldunku”, którego można pomylić z czarną panterą :).

Żegnamy się z orłosępami i idziemy do flamingów, które po roku przerwy ponownie zaczęły budować kopce – jest więc szansa, że w Poznaniu ponownie doczekamy się młodego flaminga – ostatni wykluł się w 2009 roku.
Tego dnia zastajemy je jednak w dość niezwykłych okolicznościach – całe stado bowiem ogrzewa się w promieniach słonecznych i wygląda, jakby właśnie… odmarzało!
Gdy spoglądamy na wodę w stawie okazuje się, że pokryta jest ona w wielu miejscach cienką warstwą lodu – widać w nocy był przymrozek i nie wszystko jeszcze do rana stopniało…

Flaming zmarznięty...

Kiedy odwiedzamy czerwonaki ponownie po jakichś dwóch godzinach, całe stado już „odtajało”:
Nie trzeba się jednak martwić, że ptaki zamarzną – niebawem i tak trafią na zimowisko, poza tym w środowisku naturalnym (Ameryka Południowa, od Peru i Urugwaju po Ziemię Ognistą) zdarza im się bardzo często nocować w ten sposób…

WIELKIE PRZESTRZENIE

Tymczasem na znajdującej się naprzeciwko flamingów sawannie afrykańskiej widać pasące się w oddali zebry i przemykające wśród drzew strusie afrykańskie:
Można tylko żałować, że na ogromnym wybiegu sawanny nie ma już marabutów, a mieszkające na sąsiednim wybiegu żyrafy nie są z zebrami i strusiami połączone – to dopiero byłby wybieg!

Tymczasem z pagórka, na który wdrapaliśmy się, aby lepiej widzieć i zebry, i żyrafy, rozciąga się fenomenalny widok na znajdujący się w dole wybieg Ameryki Południowej:

Wybieg Ameryki Południowej

Zamieszkują go dwie kapibary, para nandu, trzy tapiry i „gościnnie” rozmaite ptactwo wodne, dzięki czemu wybieg znowu tętni życiem, choć brak mrówkojadów i wikunii jest jednak widoczny.
Nam udało się w pewnym momencie uchwycić na zdjęciu wszystkie trzy mieszkające na wybiegu gatunki razem z przemykającymi w tle na swoim przedwybiegu mrówkojadami!

Tapiry, nandu, kapibara, a w tle - mrówkojady!

Trójka tapirów – rodzice Madzia i Gwizdek oraz ich 16-miesięczny synek Cypisek, który mocno już podrósł i nie tylko stracił swoje urocze paski – trzyma się blisko siebie i w tapirzym stylu wyleguje się w słońcu:

Tapiry anta

Madzia i Gwizdek

Spokój tapirów zostaje jednak przerwany przez pojawiających się na wybiegu… pracowników zoo, którzy zaganiają zwierzęta do ich chatek. Tapirom niezbyt się to podoba i zaczynają uciekać, w końcu jednak dają się zaprowadzić na tyły wybiegu…

Co innego nandu – te zachowują się, jakby pracownicy zoo chcieli zrobić z nich rosół i biegają po wybiegu jak opętane. Kilka minut zajmuje pracownikom opanowanie sytuacji – nandu i tapiry trafiają ostatecznie do chatek na tyłach wybiegu, na którym pojawia się… druga kapibara, wciąż jeszcze płochliwa samiczka, partnerka Normiego.
Gdy spoglądamy na te zrobione przed „pogonią” zdjęcia nandu nie pomyślelibyśmy, do jakich wyczynów są zdolne…

A jeśli chodzi o mrówkojady – na wybieg główny niestety nie wyszły, tylko kręciły się cały czas na tylnym przedwybiegu.
Wiadomo też, że Poznań ostatecznie opuści Felice, dwuletnia samiczka mrówkojada, córka Eskado i Guapy – jeszcze w listopadzie wyjedzie ona do Niemiec…

YZICK JUŻ SPAKOWANY…

Na wybiegu bawią się też czepiaki czarnorękie:
jakby przeczuwając, że to już ostatnie dni, gdy mogą korzystać z wybiegu zewnętrznego.
Zimy natomiast nie obawiają się tygrysy syberyjskie – przeciwnie, te zdają się na zimę wręcz czekać.
A póki co lenią się w słońcu:

Bez komentarza...

Wreszcie docieramy do słoniarni, gdzie ku naszemu zdumieniu nie spotykamy… żadnego słonia! Ani na zewnątrz, ani w środku! Gdzie są słonie?
Chwilę później jednak „zagadka” się rozwiązuje – cztery wielkie słonie wychodzą zza słoniarni: Linda, Kizia, Kinga i Yzick. Obecności Ninio nie stwierdzono – pewnie przebywał w jednym z wewnętrznych boksów.

Słonie na wybiegu

Cała czwórka szybko rozeszła się po wybiegu, o ile jednak Kinga i Kizia trzymały się z boku, to Linda z Yzickiem bawili się na wybiegu w najlepsze:

W berka...

W trąbę...

W siłowanie...

Aż dotarli pod wioskę afrykańską, do granicy z wybiegiem wielbłądów (w tle: mistrz drugiego planu...)

Gdzie doszło do, hm, dość specyficznych zabaw

Jednak wbrew opinii niektórych zwiedzających, małych słoniątek z tej akurat zabawy na pewno nie będzie...

Choć samo zoo tej informacji na razie nie potwierdza, wiele wskazuje na to, że już niebawem zoo opuści Yzick, o czym zresztą wiadomo nie od dziś – Yzick mocno już podrósł i czas, aby opuścił stado, w którym wiodącym samcem jest wszak Ninio, a na dwa dorosłe samce w stadzie miejsca po prostu nie ma.
O tym, że Yzick niebawem wyjedzie może też świadczyć fakt, iż jako jedyny ze słoni… nie doczekał się specjalnej tabliczki informacyjnej, podczas gdy tabliczki poświęcone pozostałej czwórce umieszczono na ogrodzeniu tuż przy wejściu do słoniarni.

Kiedy Yzick ostatecznie opuści Poznań – tego jeszcze nie wiemy, ale wiele wskazuje na to, że może to się stać jeszcze w tym roku…

SUSŁY POSZŁY SPAĆ

Ze słoniarni idziemy wzdłuż wybiegu wielbłądów – całe stado wygrzewa się akurat w słońcu:

Wielbłądy dwugarbne

Co innego susły – te, jak informuje tabliczka przy ich wybiegu – poszły spać, w przeciwieństwie bowiem do piesków preriowych, okres zimowy dla susłów już nadszedł.
Kawałek dalej, na dawnym wybiegu konia Przewalskiego, spotykamy pasące się wikunie:
Widać, że wikunie dobrze odnajdują się na tym wybiegu – zwiedzający rzadko tu docierają, zwierzęta mają więc spokój.
Czasem tylko przy ich wybiegu przejedzie tylko kolejka…

Idziemy dalej – zaglądamy do bizonów:

Bizon leśny

makaków:

Makak japoński

Mijamy pustą motylarnię i jak najbardziej zapełnione stawy:

Pelikan podchodzi do lądowania!

Bernikla już wylądowała!

Po drodze natrafiamy jeszcze na bardzo liczne na terenie całego zoo – a w rejonie stawów w szczególności – ptasiory: bernikle, gęgawy, krzyżówki…

Bernikla na drodze!

Tylko zwiedzających jakoś brak – tylko gdzieniegdzie widać jakieś niewielkie grupki.

Zakręt przy makakach

ALBERCIK JUŻ NIE SAM!

Zaglądamy jeszcze raz do flamingów (już odmarzły!) i na wybieg Ameryki Południowej, po czym udajemy się do kompleksu wolier małych ssaków – tu zawsze coś się dzieje!

Jaguarundi

Czyżby drugie śniadanie?

Ostronos białonosy

Ostronos białonosy na spacerze

Otocjony

Manul

Ta mina wzbudza... szacunek

Ryś też wcina!

Do wiosny poczekają dwie inwestycje w tej części zoo – wstrzymano bowiem na czas zimy prace przy nowym wybiegu dla rysi oraz klatce dla łasicy syberyjskiej, która ma powstać przy klatkach norki i perewiazki.

Fundamenty zalane i... byle do wiosny!

Póki co, dwie łasice syberyjskie mieszkają na zapleczu i niestety nie można ich oglądać – poznańska para to jedyne łasice syberyjskie w polskich ogrodach zoologicznych!
Nowością jest natomiast przyjazd partnerki dla skunksa Alberta – niestety, nie udało nam się jej wypatrzeć, wiemy jednak, że w przeciwieństwie do Alberta, samica jest tradycyjnie umaszczona.

OSTATNIA PROSTA

W dalszej części zoo bez zmian – sporo wybiegów świeci pustkami (schowane są m.in. nosorożce), widać też, że jesienna aura niektórym wybiegom i wolierom wyraźnie nie służy (klatki dla ptaków!).
Większe poruszenie widać dopiero na wybiegu tomi, gdzie spacerują sobie… bociany!

Bociany białe

Bociany białe

oraz u świń wisajskich, gdzie aktywne są szczególnie młode osobniki:

Jeszcze tylko niemal opustoszałe woliery kuraków (z których sporo zwierząt w ostatnich tygodniach rozesłano po Polsce, większość jednak trafiła na zimowisko przy Browarnej).

Na koniec zdecydowaliśmy się pójść do Pawilonu Zwierząt Nocnych, gdy jednak zobaczyliśmy nadjeżdżającą kolejkę, która miała odbyć swój przedostatni kurs (poza sezonem kolejki jeżdżą tylko do 14.30), zdecydowaliśmy się najpierw na tradycyjną już przejażdżkę na koniec – tym razem uzbierało się kilkunastu pasażerów.

Kolejka w jesiennej scenerii prezentuje się naprawdę nieźle!

BOGUŚ SUPERSTAR!

Zanim jednak zajrzymy do zwierząt nocnych, jeszcze obowiązkowa wizyta w Dziecięcym Zoo, w którym zostały już tylko osły, kuce i kozy.
Gwiazdą Dziecięcego Zoo jest jednak przede wszystkim kucyk Boguś, o którym pisaliśmy w dwóch ostatnich numerach 7 Dni Zoo. Boguś to młody kucyk, który przyjechał do Nowego Zoo z prywatnej hodowli.  Mieszkał tam sam, bez towarzystwa innych kucyków, przez co w pierwszych dniach pobytu w Poznaniu miał pewnie problemy adaptacyjne w poznańskim stadzie, które nie przyjęło go zbyt chętnie, co w takich sytuacjach zdarza się dosyć często.
Media – głównie zaś Fakt – wywołały z rzekomych problemów Bogusia prawdziwą burzę – biedny kucyk stał się gwiazdą tabloidów, doczekał się też fanklubu na Facebooku
Gdy jednak w sobotę odwiedziliśmy Nowe Zoo i zajrzeliśmy do Bogusia, ten nie stał z boku, nie płakał, nie był odganiany przez inne kuce – stał przy paśniku i wcinał jak reszta stada.

Boguś na pierwszym planie

To jednak nie koniec – Fakt dziś do sprawy Bogusia powrócił, wieszcząc „szczęśliwe zakończenie dramatu”:

Klacze ze stada już nie opierają się jego wdziękom i przychylnie przyjmują zaloty. (…) Życie Bogusia całkowicie się zmieniło. Wcześniej ignorowany przez klacze i traktowany jak powietrze, teraz nie może od nich opędzić. W końcu jako jedyny ogier w stadzie może czuć się prawdziwym mężczyzną.

Z igły widły, nie ma co…

NOWI W NOCNYM

Wreszcie docieramy do ostatniego punktu naszej wyprawy – Pawilonu Zwierząt Nocnych, który od naszej ostatniej w nim wizyty wzbogacił się o nowego mieszkańca – samiczkę jeżatki afrykańskiej.
Samiec trafił do Poznania kilka lat temu z łódzkiego zoo i od tego czasu poznański ogród czynił starania o pozyskanie dla niego partnerki. Ta dotarła wreszcie przed tygodniem, na razie jednak jeżatki są rozdzielone – na wybieg są wypuszczane na razie pojedynczo, ich łączenie jest bowiem dosyć trudne i może trochę potrwać.
W najlepsze po wybiegu wspólnie spacerują sobie natomiast dwie sprowadzone przed miesiącem z Czech wielkomyszy filipinskie.

Najlepsze zdjęcie wielkomyszy, jakie udało nam się zrobić w sobotę (w noktuarium nie wolno robić zdjęć z lampą!)

Obserwacja tych zwierząt to prawdziwa przyjemność – są w ciągłym ruchu!
My natomiast jesteśmy już solidnie padnięci, a że czeka nas jeszcze solidny spacer na przystanek tramwajowy, naszą wycieczkę uznajemy za zakończoną – następna już w zimowej pełni, w ostatnich dniach grudnia – mamy nadzieję, że do tego czasu w zoo dojdzie do kolejnych, pozytywnych zmian!

EPILOG

A na koniec – po napisach końcowych – kilka pamiątkowych fotek z zoo pewnego niestrudzonego pluszowego wędrowca :).

Tadzik i nandu

Tadzik i wielbłądy

Tadzik w listowiu

Tadzik w listowiu bardziej