Pierwszą część naszej relacji z wizyty w Zoo w Człuchowie zakończyliśmy przed wejściem na teren zoo, po ogólnym zapoznaniu się ze specyfiką Canpolu, gdzie ogród się znajduje. Poznaliśmy także sam Człuchów oraz dowiedzieliśmy się, jak z Człuchowa dotrzeć do zoo.
Dziś natomiast zabierzemy Was na mały spacer po człuchowskim zoo i pokażemy jego mieszkańców. Zatem – ruszamy!
Taką oto tablicę znajdujemy przy wejściu do głównego kompleksu Canpolu, czyli restauracji i stacji benzynowej. Na planszy znajduje się dość dokładna i czytelna choć – jak się później okaże – niezbyt aktualna mapa zoo z jasno określonym planem zwiedzania. Nie dyskutujemy zatem i grzecznie podporządkowujemy się zaproponowanej przez właścicieli zoo trasie wycieczki.
Niestety, musimy trochę ponarzekać na zawartość merytoryczną mapy, która zawiera wiele błędów:
– jest nieaktualna: wielu gatunków zaznaczonych na mapie w zoo już nie ma (makaków niedźwiedzich, żurawi koroniastych, antylop garna), inne zmieniły wybiegi (kapucynki czubate z nr. 2, kangury)
– nazwy gatunkowe zwierząt niepotrzebnie zapisane są z wielkich liter
– nandu szare określane jest jako „Struś Nandu Szary”!
– aleksandretta obrożna określona jest jako „Aleksandreta Obrożna”
– walabia Bennetta określona jest jako „Kangur Walabia Benetta”!
– jeleń europejski określony jest jako jedna z „antylop”…
– uistiti białoucha określona jest jako „Uisti Białoucha”…
Nie czepialibyśmy się, gdyby tych błędów nie było aż tak wiele…
Po zapoznaniu się z mapą przechodzimy między dystrybutorami z paliwem i tankującymi samochodami i dochodzimy do znajdującego się na zachodnim skraju kompleksu Canpol lewego skrzydła zoo, o czym już z daleka informuje nas brama z charakterystycznym napisem:
Wygląda jak wejście główne, ale… wcale nim nie jest! Zoo w praktyce wejścia nie posiada, bo i nie musi – wejście jest darmowe, więc nie ma kas, brak też – jakiegoś punktu informacyjnego czy sklepiku z pamiątkami (do tego jeszcze dojdziemy), a zoo po prostu w pewnym miejscu się zaczyna. W dodatku nie przy bramie z napisem „zoo zaprasza” a kilkanaście metrów na lewo, przy placu zabaw – tak zresztą sugeruje nam trasa zwiedzania (patrz: mapka).
Zaczynamy zatem od placu zabaw!
Plac zabaw
Pierwszym miejscem na trasie zwiedzania jest bardzo duży plac zabaw, świetnie wkomponowany w zaczynający się w tym miejscu las.
Czego tu nie ma – karuzele, zjeżdżalnie, drabinki, rozmaite sprzęty i przyrządy, jakich pełno na wszelkich placach zabaw. Dla dzieciaków – raj, dla rodziców – miejsce na chwilę odpoczynku, są też bowiem drewniane stoły i ławki, znajdujące się pod specjalnymi daszkami, przypominającymi trochę wielkie grzyby. Pod jednym z nich znajdują się przeszklone plansze z rysunkami różnych gatunków ptaków (ale tylko w języku angielskim) – ciekawe, choć przydałby się jakiś komentarz, wyjaśniający zasadność takich plansz w tym miejscu – no i polska wersja językowa.
To jedna z wielu rozsianych w okolicy placu zabaw plansz dydaktycznych i map. Tuż obok znajduje się drewniana budka z regulaminem zoo:
mapa zoo, plansza z atrakcjami turystycznymi województwa pomorskiego (na terenie którego leży zoo):
oraz drogowskazy informujące nas, którędy należy iść, żeby dotrzeć do innych mieszkańców zoo. Przyznajemy – są eleganckie i dodatkowo ze zdjęciami zwierzaków!
Jest też kranik z bieżącą wodą, gdybyśmy np. chcieli umyć łapki po szaleństwach na zjeżdżalni:
oraz… drewniany wóz, a właściwie przyczepa:
Niewątpliwie postawiona tu w celach edukacyjnych!
Cały plac zabaw prezentuje się bardzo okazale i efektownie – jest duży, przestronny, świetnie wkomponowany w przestrzeń lasu. Atrakcje dla dzieciaków są różnorodne, kolorowe, zadbane i odpowiednio zabezpieczone – praktycznie nie mamy zastrzeżeń. Podczas naszej wizyty panuje tu wyjątkowa cisza i spokój, ale tylko dlatego, że jest chłodny, październikowy już poranek – latem miejsce to zapewne tętni życiem.
My tymczasem przechodzimy przez plac zabaw nie korzystając z jego atrakcji i idziemy do znajdującego się tuż za nim tzw. Małego Zoo.
1. Małe Zoo
Zdecydowanie ulubione miejsce najmłodszych zwiedzających. Małe Zoo otwarto w 2007 roku. Jest to całkiem spory kawałek lasu, mniej więcej na planie kwadratu, ogrodzony wysokim metalowym płotem. Razić może tylko trochę wyjątkowo uboga szata roślinna i brak trawy:
Małe Zoo oferuje cały szereg atrakcji – możemy się tu przejechać bryczką (5 zł) lub na kucyku (5 zł), pamiętać jednak trzeba, że „dopuszczalna waga dziecka nie powinna przekroczyć 30 kg” :).
Najważniejsza jest jednak możliwość nakarmienia mieszkańców Małego Zoo. W tym celu musimy się zaopatrzyć w specjalnie dla nich przygotowaną karmę, którą możemy kupić w specjalnych dystrybutorach, umieszczonych na ogrodzeniu wybiegu.
Karmienie zwierząt „z ręki” odbywa się w soboty i niedzielę od godziny 12.00 do 18.00. Jedna porcja karmy dla zwierząt kosztuje 2 zł.
Zwierzaki możemy karmić albo przez specjalną konstrukcję złożoną z trzech rur, przez które wsypujemy jedzenie:
albo przez specjalne „okienko” w ogrodzeniu:
My jednak trochę kręcimy nosami na brak możliwości wejścia na teren Małego Zoo i niemożność bezpośredniego spotkania z jego mieszkańcami – kontakt przez okienko to jednak trochę mało, tym bardziej, że w większości polskich ogrodów zoologicznych takie miejsca są znacznie bardziej otwarte.
Małe Zoo zamieszkują obecnie lamy, kozy karłowate, kozy bengalskie i owce kameruńskie.
Niestety – na ogrodzeniu brak jakiejkolwiek informacji o tym, jakie gatunki mieszkają w Małym Zoo – trzeba się zdać na obserwacje własne i dane z głównej mapy zoo i porównać je ze sobą…
2. Małpy
Od Małego Zoo idziemy w lewo wzdłuż płotu w kierunku stacji benzynowej – mijamy wybieg osiołków (jeszcze do niego wrócimy!) oraz wolierę, zamieszkiwaną przez pawia indyjskiego. Co ciekawe, woliera ta, podobnie jak zaczynający się za nią kompleks klatek dla małp, odgrodzona jest od zwiedzających jeszcze dodatkowym ogrodzeniem – między nim, a klatkami znajduje się bowiem ścieżka dostępna tylko dla obsługi. Przyznajemy – wygląda to trochę dziwne, a z punktu widzenia ekspozycji wręcz fatalnie – przez siatkę klatki/woliery i płot zwierząt praktycznie nie widać.
Rząd „małpich klatek” zamieszkują koczkodany zielonosiwe:
Człuchowskie koczkodany to para – samiec Karol i samica Klara.
makaki japońskie:
Makaki japońskie są obecnie w Człuchowie trzy – samiec Karol oraz dwie samice: Klara i Malinka. Karol i Klara przyjechały do Człuchowa w 2001 roku z Parku Flory i Fauny w Inowrocławiu. W 2003 roku na świat przyszła ich córka – Malinka!
Kolejnym mieszkańcem jest bardzo cenny gibon czarnoręki (ungko) – poza Człuchowem tylko w płockim zoo można oglądać ten gatunek (jest tam para tych zwierząt), a na całym świecie jest ich zaledwie około 70! Niestety, człuchowskiego gibona nie udało nam się zobaczyć – klatkę ma wyjątkowo małą i w dodatku zupełnie nienadającą się do ekspozycji (pamiętajmy o dodatkowym ogrodzeniu przed nią!):
Na końcu „małpich klatek” znajduje się znacznie już lepsza woliera, zamieszkiwana przez tamaryny białoczube:
a za nią znajduje się przejście dla pracowników zoo na tyły „małpich klatek”:
Jeszcze do niedawna kolekcja małp bogatsza była o makaki niedźwiedzie, ponadto w tym kompleksie wolier mieszkały jeszcze kapucynki czubate (przeniesiono je na wyspę) oraz uistiti białouche (przeniesione tuż obok, do rzędu ptasich wolier).
3. Papugi
4. Sowy
Ciąg kilku wolier, zamieszkiwanych przez różne gatunki papug rozpoczyna dość nieoczekiwanie… woliera zajmowana przez uistiti białouche:
Ale dalej mamy już tylko papugi: ara ararauna o imieniu Gaduła, patagonki, żako, aleksandretty obrożne, amazonki żółtogłowe i dwie okazałe ary zielonoskrzydłe:
Filip i Petronelka – bo takie noszą imiona – przyjechały do Człuchowa z Czech.
Kolekcja papug może i nieduża, ale całkiem efektowna – gorzej niestety z ekspozycją: siatka jest bardzo gęsta, woliery są dodatkowo oddzielone płotem i ptaków praktycznie nie widać.
Z kompleksem wolier papug sąsiadują dwie sowie woliery, zamieszkiwane przez dwa puszczyki:
i dwie sowy śnieżne:
Widoczna na zdjęciu sowa to Mądrala – jedna z największych gwiazd zoo!
5. Lama
Tuż za wolierami ptaków rozciąga się całkiem spory wybieg, zamieszkiwany przez lamy.
Wcześniej zamieszkiwały go walabie. Za wybiegiem lam skręcamy w prawo i w tym momencie zaczyna się prawdziwa heca – oto bowiem trasa zwiedzania przez kilkadziesiąt metrów prowadzić będzie praktycznie wzdłuż krajowej szosy, od której dzieli nas tylko rów…
Komfort zwiedzania bardzo wątpliwy, ale jesteśmy już trochę zaprawieni drogą do zoo. Gorzej z samymi zwierzakami – taka bliskość ruchliwej szosy raczej im nie służy…
6. Struś afrykański i nandu szare
Duży, pofałdowany wybieg, zamieszkiwany wspólnie przez strusia afrykańskiego i nandu szare.
7. Ptaki brodzące
Następnie mijamy dwa wybiegi, zajmowane przez ptactwo brodzące. Pierwszy, mniejszy, zamieszkują łabędzie czarnoszyje:
bociany białe i czaple siwe:
wśród których dostrzegamy też małe „czaplątko:
Drugą, znacznie większą, zamieszkują bociany czarne:
oraz warzęchy i ibisy czczone:
Wybieg jest bardzo duży, od góry nakryty specjalną siatką, z niewielkim stawkiem na środku.
8. Osły domowe i kuc szetlandzki
Za ptakami skręcamy w prawo i oddalając się od szosy idziemy wzdłuż krawędzi lasu. Znajduje się tutaj wybieg zamieszkiwany przez jednego kuca szetlandzkiego oraz drugi, znacznie większy, zamieszkiwany przez osły domowe.
Świnki morskie
Za wybiegiem osiołków znajduje się ścieżka – idąc nią w prawo dojdziemy skrótem do Małego Zoo. Warto się kawałek przejść, bowiem w połowie drogi znajduje się niewielki wybieg zamieszkiwany przez bardzo liczną gromadkę świnek morskich – od strony placu zabaw zupełnie niewidoczny.
Wybieg jest całkiem spory i ładnie zaaranżowany – świnki mają do dyspozycji oprócz domku kilka konarów, wydrążonych pniaków i porozrzucane wszędzie zabawki.
Przy wybiegu świnek zatrzymujemy się na dłużej – na początku nie widać ani jednej, jednak już po chwili z chatki wyłania się jedna świnka za drugą:
Po chwili jest ich już cała gromada, dochodzi też do historycznego spotkania świnek morskich z… pluszowym mrówkojadem!
9. Daniele
Żegnamy się ze świnkami i wracamy na „właściwą” ścieżkę – naprzeciwko wybiegu osłów a za Małym Zoo i świnkami znajduje się bardzo duży, leśny wybieg danieli, otwarty w 2007 roku. Stado, bardzo efektowne, liczy kilkanaście sztuk.
Idziemy dalej, wzdłuż ogrodzenia wybiegu danieli
i docieramy do wybiegu zajmowanego przez:
10. Kuce szetlandzkie
Wybieg kucyków jest mniejszy od wybiegu danieli, ale jest dostępny dla zwiedzających z dwóch stron – od strony ścieżki przy lesie (którą właśnie idziemy) oraz od strony wybiegu niedźwiedzia (patrz zdjęcie). Kucyków jest obecnie pięć: Polo, Gwiazdeczka, Srokacz, Bolek i Lolek i na każdym z nich można się przejechać (za jedyne 5 zł).
Idziemy dalej – następny przystanek:
11. Wielbłąd dwugarbny
Jeden z największych mieszkańców człuchowskiego zoo – dostojny samiec wielbłąda dwugarbnego o imieniu Miluś.
Miluś przyjechał do Człuchowa w 2008 roku z Zoo w Oliwie. To jeszcze bardzo młody samiec – ma dopiero dwa lata.
Miluś ma do dyspozycji bardzo duży, zadbany i w całości porośnięty trawą wybieg na północno-zachodnim skraju zoo, za wybiegiem kuców szetlandzkich, otwarty w 2008 roku.
Poza tym ma do dyspozycji jeszcze drewniany domek, znajdujący się bezpośrednio przy kucykach, tuż za wybiegiem niedźwiedzia – tu też ma do dyspozycji drugi, mniejszy wybieg, połączony z większym wąskim przejściem.
12. Oryksy szablorogie
Najbardziej na północ wysunięty wybieg, znajdujący się za wybiegiem wielbłąda, zamieszkuje para oryksów szablorogich, która przyjechała do Człuchowa w 2009 roku z oliwskiego zoo. Wtedy też oddano do użytku największy w tej części zoo wybieg – z małym szpalerem drzew, charakterystyczną górką oraz trawiastym podłożem.
Oryksy są jednymi z najnowszych nabytków zoo, a ich nowymi sąsiadami zostały w zeszłym roku
Kangury rude i walabie Bennetta
Obchodzimy wybieg oryksów i w tym momencie znajdujemy się… na krańcu zoo. Dosłownie!
Przed nami bowiem znajduje się… pole:
Wygląda, jakbyśmy znaleźli się nagle w innym miejscu – nie ma zoo, są tylko ciągnące się po horyzont pola. Trochę dziwnie…
My tymczasem skręcamy polną drogą w prawo i idąc wzdłuż wybiegu oryksów (tyle, że z drugiej jego strony)
dochodzimy do dwóch sąsiadujących ze sobą wybiegów, zamieszkiwanych przez dwa gatunki kangurowatych: kangury rude i walabie Bennetta.
Oba wybiegi mają kształt bardzo rozciągniętego prostokąta, z umieszczoną na końcu chatką dla zwierzaków (chatka jest niedostępna dla zwiedzających, a tyły wybiegów kangurów z drugiej strony są otoczone wybiegiem wielbłąda).
Wybiegi powstały dopiero w zeszłym roku – wcześniej walabie zamieszkiwały wybieg między strusiem a ptakami brodzącymi (obecnie wybieg lamy). Wybiegi porośnięte są trawą, rosną na nich także pojedyncze drzewka i krzewy.
Kangury rude są obecnie trzy:
natomiast walabie Bennetta dwie – to para, Gacek i Zuzia, która przyjechała do Człuchowa w 2003 roku z oliwskiego zoo.
13. Niedźwiedź himalajski
Mijamy wybiegi kangurów oraz wielbłąda i w ten oto sposób dochodzimy do wybiegu niedźwiedzia himalajskiego – a właściwie niedźwiedzicy, o wdzięcznym imieniu Małgosia (dla przyjaciół – Gosia).
Małgosia przyjechała do Człuchowa z Oliwskiego Zoo 18 grudnia 2000 roku. Wcześniej długo szukano dla niej odpowiedniego miejsca, gdyż Zoo w Oliwie nie miało odpowiednich warunków do dalszego jej trzymania. Chęć przejęcia Małgosi wyraziło wówczas człuchowskie zoo i tak oto Małgosia stała się mieszkanką Canpolu.
Wraz z nią do Człuchowa przyjechał jej opiekun z oliwskiego zoo, który przeszkolił personel Canpolu i nadzorował rozładunek niedźwiadka.
Małgosia ma obecnie 29 lat.
Kilka słów o wybiegu niedźwiedzia…
Warunki, w jakich w Człuchowie żyje Małgosia są nieporównywalnie lepsze od tych, jakie miała w oliwskim zoo – wysoko oceniono je także w pamiętnym „raporcie niedźwiedzia” (jako jedne z lepszych w kraju), spełniają także wszystkie unijne normy bezpieczeństwa, my jednak nie możemy oprzeć się wrażeniu, że wybieg – choć świetnie zaaranżowany i bardzo zróżnicowany jeśli chodzi o podłoże i dekoracje roślinno-kamienne – przypomina trochę odkryty bunkier.
Coś, jakby ktoś zabetonował z czterech stron dziurę w ziemi:
Największym plusem wybiegu jest jego powierzchnia – dla jednego misia to naprawdę bardzo dużo miejsca. Przez kilka pierwszych miesięcy swojego pobytu w Człuchowie Gosia nie mogła nacieszyć się przestrzenią, którą miała do swojej dyspozycji. Oprócz dużego terenu do biegania i wszelkich eksploracji, ma bowiem także całkiem spory basen oraz olbrzymi konar drzewa na środku wybiegu, na który wprost uwielbia się wdrapywać.
Oprócz zrobionej z połączonych ze sobą konarów konstrukcji do wspinania i basenu, na wybiegu znajduje się jeszcze specjalny skalniak, przez który miś może wdrapać się na kłody, liczne głazy i kamienie oraz porozrzucane w różnych miejscach pniaki.
Prawie cala nawierzchnia wybiegu jest ziemisto-trawiasta, nie ma tu mowy o żadnym betonie. Ponadto na wybiegu rosną dwa całkiem spore świerki.
Ulubioną zabawką Gosi jest jednak konar drzewa nasączony miodem, którym potrafi bawić się godzinami – obraca go wówczas i wylizuje. Poza tym opiekunowie Gosi regularnie przygotowują dla niej nowe atrakcje – zabawki, nowe elementy wystroju wybiegu itp. Poza tym chowają dla niej jedzenie w różnych miejscach wybiegu, aby nieco zaktywizować bardzo leniwego misia, dzięki czemu niedźwiedzica jest w lepszej kondycji i chętnie eksploruje teren.
W narożniku wybiegu znajduje się budynek, mieszczący „dwupokojowy apartament”, w którym niedźwiedź spędza noce. Ma tam przygotowane na posadzce wykonanej z drzewa specjalne legowisko, wyścielone słomą i gałązkami.
Z zewnątrz jednak sypialnia niedźwiedzia wygląda jak betonowy bunkier z dwoma metalowymi zasuwami:
Z boku wybiegu znajduje się natomiast specjalne przejście dla pracowników, prowadzące do sypialni niedźwiedzia.
Gosia, dorosła samica niedźwiedzia himalajskiego, jest największym drapieżnikiem w człuchowskim zoo, a przez to też najniebezpieczniejszym eksponowanym tu zwierzęciem. Choć wygląda jak wielki, pluszowy miś, wymaga szczególnego traktowania i przestrzegania najwyższych norm bezpieczeństwa przy jej eksponowaniu. Dlatego też wybieg jest wyjątkowo dobrze zabezpieczony.
Wybieg niedźwiedzia znajduje się w zabetonowanym z każdej strony dole (przez co wygląda trochę jak odkryty bunkier), o głębokości około 5 metrów – taka jest też różnica wysokości między poziomem zwiedzających, a dnem wybiegu. Wybieg odgrodzony jest od strony publiczności metrowym murkiem, na którym znajduje się jeszcze prawie metrowa siatka, zakończona dwurzędowym drutem kolczastym:
Ponadto w kilku miejscach na siatce okalającej wybieg umieszczone są różne tablice ostrzegawcze:
a wybieg jest dodatkowo monitorowany:
Gosia – jak każdy miś – to okropny smakosz i leniuch. Jej ulubione przysmaki to miód, mleko i owoce. Jest także wielkim leniuchem – uwielbia spać i godzinami potrafi się wylegiwać w słońcu, najchętniej na konstrukcji z konarów drzew właśnie:
Widać, że miś jest w dobrej formie i jest zadbany – to akurat bardzo cieszy!
Niestety, wrócić musimy do kwestii konstrukcji samego wybiegu – jak już wspomnieliśmy, budzi on bardzo ambiwalentne odczucia. Z jednej strony aranżacja wybiegu, jego duża powierzchnia, rekwizyty aktywizujące misia, z drugiej bardzo nieszczęśliwe ulokowanie wybiegu – powtórzymy po raz kolejny: odkryty bunkier.
Pomijamy już kwestie estetyczne – wygląda to po prostu źle. Dla zwiedzających jest też bardzo niekorzystne z powodu fatalnej perspektywy, z jakiej widzimy niedźwiedzia – tylko i wyłącznie z góry, w dodatku różnica wysokości między nami a niedźwiedziem to około 6 metrów!
Pewności nie mamy, ale wydaje nam się także, że taka sytuacja nie jest najlepsza dla samego niedźwiedzia – jego pole widzenia jest przy takiej konstrukcji wybiegu bardzo ograniczone i w praktyce widzi on tylko to, co znajduje się w bunkrze, tzn. na wybiegu oraz ewentualnie nad jego krawędzią – czyli obserwujących go zwiedzających.
Musi wtedy mocno zadrzeć głowę do góry:
A pamiętajmy, ze misie to bardzo ciekawskie zwierzaki!
14. Tor kartingowy, parking i Leśna Chata
Żegnamy się z Gosią i ruszamy dalej. Tuż za jej wybiegiem, z prawej strony, znajduje się Restauracja „Leśna Chata”, w której można coś przekąsić.
Niestety, jest zamknięta, więc zostaje nam tylko podziwiać „piękno” stojących przed nią trzech drewnianych rzeźb, przedstawiających muzykantów…
Naprzeciwko „Leśnej Chaty” znajduje się jedna z czołowych atrakcji całego Canpolu (swoją drogą świetne towarzystwo dla niedźwiedzia mającego wybieg po sąsiedzku…) – najdłuższy na Pomorzu otwarty tor kartingowy.
Tor czynny jest od kwietnia do października, codziennie, między 13.00 a 21.00.
Nas jednak takie zabawy zupełnie nie kręcą, więc idziemy dalej.
W tym momencie znajdujemy się prawie na środku całego kompleksu Canpol, na ogromnym parkingu, na którym stoi kilka ciężarówek.
Chwilę wcześniej oglądaliśmy niedźwiedzia himalajskiego. Coś nam w tym wszystkim coraz bardziej nie gra. W tle słychać mknące krajową 22. samochody oraz przeraźliwie głośną piłę tarczową z pobliskiej blacharni. Przed nami jeszcze wybiegi zebr, jeleni, kobów, żubrów…
Idziemy dalej, ale o tym już niebawem, w trzeciej i ostatniej części naszej relacji z wizyty w Człuchowie i tamtejszym (no, powiedzmy…) zoo.
Unko w Canpolu…
Ciekawe który ogród podarował go im…
Czyżby Płock…
No i przy okazji wiadomo, z jakiego ogrodu do Canpolu trafiło sporo zwierząt.
W sumie spodziewałem się też, że gibon będzie mieszkał na wyspie, bo rzeczywiście wcześniej swą wysepkę posiadał.
A obecnie warunki ma fatalne, zwłaszcza pod względem ekspozycji. Gdyby nie tabliczka, nigdy by nam do głowy nie przyszło, że w tym miejscy mieszka gibon…
Z tego co wiemy, to właśnie z Płocka.
Generalnie jednak większość zwierząt pochodzi z oliwskiego zoo.
Pojawia się motyw tajemniczego zoo w Inowrocławiu. Ono jeszcze istnieje? Bo znajomy inowrocławianin nie potrafił mi w tej kwestii pomóc.
Hmm… dyskusyjne miejsce… I sprawia wrażenie, że jest magazynem oliwskiego zoo…
Ciekawe co się stało z resztą oryksów bo w zeszłym roku były tam jeszcze 4 osobniki (są to stare zwierzęta z Oliwy, które zostały tam zastąpione młodym stadem hodowlanym).
A i szkoda, że ten gibbon tam wylądował… taki rzadki gatunek i rzadko eksponowany marnuje się w takiej placówce… Już lepiej oddali by go do Torunia.
wspaniałe zoo robi wrażenie zadziwia czystością
Na wybiegu misia są sosny a nie świerki
Wyszła nasza ignorancja w kwestii drzew iglastych :). Dziękujemy za uwagę!
Jak już jesteśmy tacy drobiazgowi to warto zauważyć, że aktualnie na wybiegu „misia” nie ma niedźwiedzia tylko tygrys.